Nie było niespodzianki w Szczecinie, choć się na nią zanosiło w drugiej kwarcie.
King w drugiej połowie wypunktował zespół Polpharmy, wygrywając – 101:74.
Zaczęliśmy bez kompleksu i po niezłej grze i dobrej skuteczności Allena w połowie kwarty uzyskaliśmy prowadzenie 19:11. Polpharma nieco stanęła. Dekoncentracja. King po serii 9:0 odrobił straty i wyszedł na prowadzenie 20:19. Potem do końca kwarty gra falami, wyszliśmy na prowadzenie, odpowiedź Kinga, ale ostatecznie po dziesięciu minutach 30:24 dla Kociewskich Diabłów.
Drugą kwartę zaczęliśmy serią 7:0 i wynik 37:24. Odpowiedź Kinga na 37:31. I niestety po kilku błędach w ataku i znów nieskuteczności przewaga stopniała do dwóch punktów po serii 13:2. A po trójce Kinga to gospodarze byli na czteropunktowym prowadzeniu. Trójka Polpharmy i wynik 47:46 dla szczecinian na 90 sekund do końca. Wynik na przerwę – 53:50 dla gospodarzy.
Na początku trzeciej kwarty raziła nasza nieskuteczność - 4 akcje, którą skrupulatnie wykorzystali gospodarze, prowadząc – 61:52. I był to decydujący moment spotkania, gdyż King kontrolować zaczął teraz mecz i grał swoje. A nasze rzuty niestety odbijały się od tablicy i obręczy. Niemoc. Widzieliśmy zupełnie inny zespól niż w trzeciej kwarcie. Wynik 67:52 dla gospodarzy. I tylko dwa punkty po naszej stronie. Wynik po trzydziestu minutach - 77:61.
Czwarta kwarta nie zmieniła nic. Nokaut zupełny. Gdzieś przepadły nasze wcześniejsze atuty. Fatalna nieskuteczność Polpharmy. Wynik końcowy – 101:74.
W meczu widzieliśmy dwa oblicza zespołu. Do końca drugiej kwarty Polpharma ,,chciała” grać pomysłowo i szybko. King był bezradny. Od trzeciej kwarty niestety to nasz zespól klepał bezradnie piłkę, bez obrony i pomysłu.
Krzysztof Lassota