Po raz trzeci nie potrafiliśmy wygrać meczu z WKK Active Hotel Wrocław w Starogardzie Gdańskim. Klątwa trwa jak dwa mecze w poprzednim sezonie. I po bardzo słabej grze, bez obrony, przegrywamy z drużyną, z którą nie wypadało przegrać. Zamiast awansu na czwarte miejsce w tabeli jesteśmy na ósmym. Goście z Wrocławia wygrali 68:78. Nam pozostaje przeprosić Kibiców i walczyć dalej.
W mecz lepiej weszli goście, którzy bardzo szybko uzyskali pięciopunktowe prowadzenie 2:7. Trójka Majewskiego zmniejszała dystans, ale przy biernej postawie naszej obrony wrocławianie niestety robili z nami, co chcieli. Seria 8:0 dawał im plus 10 - 5:15. Czas trenera Sadowskiego niewiele zmienił – obrona dziurawa jak sito. I po kolejnych punktach ,,hotelarzy” traciliśmy już 14 oczek ! Dopiero końcówka, w której trafili – Lis za trzy, i dwa razy Kurpisz za dwa niwelowała stratę do siedmiu trafień po pierwszej ćwiartce -12:19.
Druga kwarta przegrana przez Kociewskie Diabły 19:26 ! Bez obrony, bez zespołowości, bez pomysłu i niestety bez skuteczności. Rozpoczęli ją goście celną trójką, na którą odpowiedział Kurpisz, ale potem trafiali znów wrocławianie. Trójka Walczaka, dwa osobiste Kowalczyka i znów jedenaście punktów do rywali- 17:28. Niestety mimo naszych punktów rywale rzucali ich więcej i pod koniec kwarty kolejna seria na korzyść WKK 9:0 ( trójka Koelnera) i na tablicy minus 16 - 29:45 . Jeszcze dwa osobiste Kordalskiego i na przerwę minus 14 – 31:45 dla gości.
Trzecia kwarta choć wygrana 23:20 niewiele zmieniła sytuację na parkiecie. Trwało ,,dożynanie” Kociewskich Diabłów. Po osobistych Koelnera było trzynaście oczek straty. Gdy Majewski trafił za trzy, znów Koelner trzy osobiste i mimo niemrawych starań Czerlonki kolejna trójka Patoki i przegrywaliśmy 49:63. Celny zza łuku Didiera - Urbaniaka zmniejszył przewagę do wyniku 54:65. Jeszcze wszystko było możliwe.
Czwartą kwartę też wygraliśmy- 14:13, ale to było zbyt mało. Kociewskie Diabły miały zryw, gdy przegrywaliśmy tylko 60:65 w czwartej minucie tej ćwiartki po akcji dwa plus jeden Czerlonki, ale nie potrafiliśmy pójść za ciosem. Nie potrafiliśmy zatrzymać Stopierzyńskiego. Potem jeszcze dwa razy trafił niezbyt widoczny Jean Baptiste i było ,,po ptakach”. Parzeński z Lisem zmniejszyli wstydliwą porażkę do minus 10- 68:78.
W sobotę już następny mecz z ostatnią drużyną tabeli MKS-em Mana.lake Sokołem Marbo Międzychód.
Z obowiązku statystyki - najwięcej , ale tylko 13 punktów – Majewski, po 11 – Kurpisz i Parzeński.
Tekst- Krzysztof Lassota